wtorek, 29 maja 2012

(Nie) wszystko dobrze się kończy


                Gdy byłam małą dziewczynka, uwielbiałam bajkę o rosyjskiej rodzinie carskiej, z przełomu XIX i XX w. Obraz szczęśliwego i dobrego Mikołaja II, kochającego swoją żonę, dbającego o chorego synka, następcę tronu i życzliwego swoim córkom. Historia opowiada o tym, jak zły i zbuntowany lud obala carat i morduje członków rodziny wspaniałego władcy. Na tron wstąpiła zdemoralizowana tłuszcza. Cudem uratowana zostaje księżniczka Anastazja, najmłodsza córka cara. Trafia do domu dziecka, skąd wyprowadza się po osiągnięciu pełnoletności. Wyrusza w świat, a po poznaniu odpowiednich osób, przy niewielkim staraniu i pracy, dowiaduje się o swoim rodowodzie (księżniczka nie pamiętała swojej przeszłości), odnajduje babcię w Paryżu i odzyskuje koronę. Do tego wszystkiego dochodzi miłość, młody i przystojny chłopak z niższych sfer, którego (pomimo odkrycia swojej pozycji społecznej i ponownego wstąpienia do rodziny królewskiej) decyduje się poślubić. Obraz szalenie piękny i romantyczny, zwłaszcza dla kilkuletniej dziewczynki, która jak każda jej rówieśniczka, w przyszłości sama zamierza zawodowo być księżniczką.
               
               Teraz, kiedy jestem już dużą dziewczynką, znam fakty, które sprawiają, że ówczesna rzeczywistość nie wydaje mi się aż tak kolorowa. W roku 1917 w Rosji, a dokładnie w Sankt Petersburgu, jej ówczesnej stolicy, wybuchła rewolucja lutowa. Społeczeństwo wystąpiło przeciwko słabej władzy cara i pragnęło obalić samodzierżawie, inaczej absolutyzm. Nie ma się co dziwić, po I wojnie światowej ludność rosyjska uznała carat za nieudolny (utrata ziemi m.in. ukraińskich, polskich czy litewskich). Dodatkowo pragnęła demokratyzacji, praw jakie obowiązywały w większości krajów Europy Zachodniej. Rewolucja nie narodziła się z dnia na dzień, była stopniowo rosnącym niezadowoleniem, które objawiało się w licznych strajkach i manifestach już od 1905r.
               
               Mikołaj II Romanow był ostatni carem Rosji. W 1917r. został pojmany i zmuszony do abdykacji na rzecz swojego młodszego brata Michaiła Romanowa, który jednak nie zdecydował się na przejęcie władzy. Rodzina carska została wymordowana w Jekaterynburgu, następnie ich ciała zostały poćwiartowane, zalane kwasem i wrzucone do szybu kopalni. Później jeszcze raz przeniesione. Niestety, nikt nie przeżył i choć samozwańczych Anastazji było bardzo wiele już w kilka lat po tej tragedii, w 2008 roku odnaleziono ostatnie szczątki (w okolicach Jekaterynburga), które należały do młodej kobiety i chłopca. Badania udowodniły, że byli to członkowie carskiej rodziny. Legenda została więc zakopana.
               
               Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden motyw z filmu. Postać Rasputina, czyli złego czarnoksiężnika, który jest przyczyną wszystkich nieszczęść rodziny Mikołaja II i Anastazji. Nakłania lud do rewolucji i prześladuje ocalałą księżniczkę, gdy okazuje się, że ta przeżyła. W dzieciństwie uważałam Rasputina za najgorszego potwora wszechświata, a tu się okazuje, że jest to zupełny absurd. Grigorij Rasputin był najlepszym przyjaciele rodziny carskiej, powiernikiem carycy, Aleksandry Fiodorowej, a dzieci Mikołaja II uważały go praktycznie za członka rodzina (w tym Anastazja). Dodatkowo opiekował się carewiczem Aleksiejem, chorym na hemofilie synem cara i rzeczywiście wielokrotnie uratował go przed śmiercią. Żeby było jeszcze śmieszniej, Rasputin został zamordowany w 1916 roku, a na jego pogrzebie byli obecni członkowie rodziny carskiej.


Bajka pozostaje jednak bajką. Rządzi się swoimi prawami, ma prawo idealizować historię i zmieniać ją pod oczekiwania widzów. W końcu chodzi o „happy end”, którego często w prawdziwym życiu brakuje.

0 komentarze:

Prześlij komentarz