piątek, 8 czerwca 2012

Dziewczyna z Syberii



               Omsk, to rosyjskie miasto na Nizinie Zachodniosyberyjskiej. Jest to przede wszystkim miasto przemysłowe, ważny węzeł kolejowy (jedno z największych miast, w jakim zatrzymuje się Kolej Transsyberyjska), znajduje się tu także istotny port lotniczy i port rzeczny. Dodatkowo, przetwarzana jest tutaj ropa dostarczana rurociągiem z Ust’-Bałtyku. Współcześnie bardzo ważne miejsce pod względem gospodarczym dla Rosji.
               
               Przenieśmy się jednak na przedmieścia. Mamy rok 1938, 20 sierpnia. Na świat przychodzi dziewczynka imieniem Gala. Będzie to kobieta, która nie zapisze się na kartach historii, nie będzie sławna ani rozpoznawalna. Zostanie zwykłem, ale dobrym człowiekiem. Oczekują już na nią matka Tasia, ojciec Jurji i roczna siostra Swietlana. Przed nią wiele pięknych i strasznych chwili.


               
               Gala Smirnowa jest radosną dziewczynką, dorasta wraz z siostrą pod czujnym okiem mamy. Ojca nigdy nie ma w domu. Jest starszym porucznikiem, musi dużo pracować. Gdy trochę ponad rok od przyjścia dziewczynki na świat, Jurji Smirnow wychodzi z domu i już nigdy nie wraca, Gala nie rozumie jeszcze co się stało. Zrozumie to kilka lat później. II wojna światowa dla tak małego dziecka była czymś tak odległym, jak inna planeta. Do tego na terenie Omska czy w jego pobliżu nie miały miejsca żadne walki. Wojna przyszła i odeszła bez znaczące wpływu na życie rodziny Smirnow. Zabrała jedną ofiarę, ale resztę zostawiła na miejscu.
               
               Jako ta młodsza, zawsze chciała robić to co siostra, ale często nie pozwalali jej i mówili, że jak będzie starsza, to dopiero wtedy będzie mogła. Tak było na przykład z wyjściem do opery. Gala marzyła, by obejrzeć sztukę, na którą jej siostra poszła w wieku nastu lat. Wydawało by się, że rok nie jest dużą różnicą wieku. Dla niej to była przepaść. Kiedy jednak ona była w wieku, w którym obiecana rozrywka mogła już mieć miejsce, pojawiało się coś nowego co robiła Swieta, a czego ona nie mogła. Dotychczas oczekiwane możliwości nie były już tak interesujące.
               
               Lata 40 i 50, a do tego jeszcze w Rosji, na tej przerażającej Syberii, kojarzymy jedynie z negatywnymi odczuciami. A tu się okazuje, że dzieciństwo Gali to wspaniały okres. Jako że ojca praktycznie nie znała, jego śmierć nie była dla niej wstrząsem. Dzięki jego wojskowej pozycji oraz dobrze płatnej pracy matki (była księgową portu rzecznego i zarabiała 90 rubli miesięcznie, co było sporym majątkiem jak na tamte czasy), wiodło im się bardzo dobrze i całkiem bezpiecznie. Status ojca chronił je przed rządem, dawał im taryfę ulgową w świecie, gdzie za złe słowo można było być rozstrzelanym lub w lepszym wypadku trafić na wiele lat do więzienia. Kiedyś Tasia Smirnowa czytając gazetę, natrafiła na zdjęcie osób z partii rządzącej. „O proszę, rzekome głowy państwa”, skomentowała i już po kilku dniach siedziała na przesłuchaniu, bo ktoś to usłyszał i przekazał dalej. Jako wdowa po starszym poruczniku, została jedynie upomniana i wypuszczona.
               
               Z pracy matki organizowane były kolonie. Co roku więc Gala i Swieta wyjeżdżały na wakacje z innymi dziećmi pracowników. Mogły pływać łódkami po rzece i bawić się na zielonych łąkach Syberii. Nie była to ta sama mroźna kraina, o której możemy przeczytać w każdej książce o Rosji. Dzieci biegały w krótkich rękawkach i spodenkach ze skróconymi nogawkami.
               
               Czy czegoś jej brakowało? Nie. Nigdy nie była głodna, może nie miała egzotycznych owoców, a jej dieta była niezbyt zróżnicowana, ale zawsze miała co jeść. Nie było też tak, ze chodziła w łachmanach. Miała normalne sukienki i spódniczki. Tylko dokładnie takie same jak nosiła większość dziewczynek. W sklepach można było dostać dużo identycznych rzeczy, ale nie można było powiedzieć, ze sklepy były puste.
               
               Na studia wybrała się do Petersburga, chciała zostać pielęgniarką. Miała dwadzieścia parę lat i nie myślała jeszcze o zakładaniu rodziny. Wszystko się jednak zmieniło, gdy poznała Józka, studenta z Polski. Był wybitnym uczniem, mówił perfekcyjnie po angielsku i rosyjsku, wygrał stypendium i wyjechał do Rosji na studia. Urzekła ją jego inteligencja oraz dobre wychowanie. Pewnego razu zabrał ją na obiad. Znaleźli bar, który był już zamykany, ale zgodzono się podać im jeszcze zupę, barszcz. Pierwszą porcję dostała Gala, a drugą on. Jedli w spokoju, ale chłopak stawał się coraz bardziej czerwony na twarzy, a w końcu łzy pociekły mu z oczu. Zupę jednak zjadł całą. Gdy dziewczyna spytała go co się dzieje, okazało się, że w jego porcji był cały pieprz z zupy, który osiadł na dnie garnka. Nie chciał jednak wyjść na wybrednego i całą zjadł. Pokochała go.
               
               Wyjechali razem do Polski. Chodź dziewczyna była przerażona tak daleką przeprowadzką i pozostawieniem matki i siostry wiedziała, że to jest mężczyzna jej życia i warto zdecydować się na ten krok. Pobrali się i zamieszkali niedaleko Opola. Józek znalazł sobie dobrą pracę, Gala dorabiała sobie jako bibliotekarka. Polskiego nauczyła się właśnie z książek. Czytała wszystko, co wpadło w jej ręce. W komunikacji z ludźmi nie miała aż takiego problemu, gdyż wiele osób uczyło się rosyjskiego w szkole. Szybko jednak opanowała zarówno pisownie, jak i mowę.
               
               Wiodło im się bardzo dobrze. W międzyczasie jej matka oraz Swieta wraz ze swoją rodziną, przeprowadzili się do Petersburga. Gala odwiedzała ich najpierw w Omsku, a potem w byłej stolicy. Starała się przyjeżdżać jak najczęściej, ale podróż wcale nie była tanią sprawą. Jeszcze na Syberii, w roku 1968 przyszła na świat Ania, jedyna córeczka Józka i Gali.
               
               Żyli w trójkę, trochę w Rosji, trochę pod Opolem, w końcu przeprowadzili się do Katowic. Ania poszła do szkoły, Gala zajmowała się głównie domem, a Józek kwitnącą karierą. Nigdy nie odcięli się od Rosji, często zresztą odwiedzają ją do dziś. Jej kulturę przekazali także dalszym pokoleniom. Dzieci Ani, wśród których jestem także i ja, odwiedzały i poznały rodzinne strony. Poznały także wszystkie te historie, które tu spisałam. Losy oraz realia życia Rosjanki z Omska.



[*] Dla Tasi Smirnowej zm. 9 października 2011 r.

1 komentarze:

Kasia pisze...

Piękny blog, uwielbiam rosyjskie klimaty choć jeszcze nigdy w niej nie byłam! czekam na wiecej postów.

Prześlij komentarz