− Mam nadzieję, że Ci wygodnie. – A więc jednak Gala. Głos był wyraźny, pewnie podeszła. – Lena Cię dzisiaj odwiedziła i przesyła ucałowania od dzieci i Igora, wiesz? Mówiła, że wpadnie jeszcze potem.
Poczułam, że siadła obok mnie na łóżku, a po chwili złapała mnie za rękę. Lubiłam, gdy to robiła. Nie była to już dłoń dziecka, ani nawet młodej kobiety. Życie zużyło ją i sprawiło, że ta niegdyś silna ręka, teraz była delikatna jak z papieru, a skóra na niej wydawała się jakby cieńsza. Dalej jednak pozostawała taka ciepła. Jeszcze rok, a może dwa lata temu, brała mnie za rękę i chodziłyśmy na spaceru do Parku Petrovskyego. Obojętnie czy szłyśmy alejkami, czy siadałyśmy na ławeczkach, zawsze gdzieś w pobliżu była ta jej ciepła dłoń. Taka miła i nieobojętna. Pomimo że przez większość czasu nie ma jej Petersburgu, to wystarczy, ze złapie mnie za dłoń gdy przyjedzie, a czuję się, jakby nigdy ode mnie nie odchodziła.
− Mamaćka, czy Ty się uśmiechasz? Przysięgam, ze widziałam uśmiech na Twoich ustach, wiem że tam był! Ty taka blada teraz, taki uśmiech to złoto zobaczyć u Ciebie.
Jak to dobrze, że Gala przyjechała. Ona ma takie dobre serduszko. Siedzi teraz ze mną, opowiada mi o wszystkim i nie czuję się taka samotna. Chciałabym móc jej jakoś przekazać, jak się cieszę, że tu jest, jak bardzo ją kocham i ile to dla mnie znaczy. Ściskam jej dłoń i wiem, że się uśmiecha i rozumie.
− Kocham Cię Mama, ja też Cię kocham. – Przytuliła mnie i poprawiła moje poduszki. – Ale teraz odpocznij dobrze? Odpocznij trochę, a potem przyjdę Ci poczytać. Śpij.
Tasia [*]
0 komentarze:
Prześlij komentarz