wtorek, 2 października 2012

Perspektywy cz.II (z życia wyjęte)


                Jest piękny dzień, aż się nie chce wierzyć, że to październik. Otworzyłam nawet okno u mamy, ale muszę sprawdzić czy koc się nie zsunął, żeby nie zmarzła. Przy okazji zaniosę kwiaty od Miszy i Ani. Konwalie, skąd oni je wzięli o tej porze roku? Postawie je przy oknie to dłużej będą świeże. Jak miło, ze Lena wpadła i je przyniosła, to w ogóle miło z jej strony, że czasem wpada i posiedzi z mamą. Tak niewielu ją odwiedza
.

               

                Jaka ona urocza, siedzi tylko i oddycha. Właściwie można by uznać, że śpi, ale ja wiem, że nie. Gdzieś się zabłąkała w swoim świecie i marzy. Taka mała, pomarszczona i jakby skulona w sobie. Wolno porusza ustami, jakby wygłaszała nieme przemówienie do tylko sobie znanej widowni.


Mam nadzieję, że Ci wygodnie. – Zbliżyłam się do niej, żeby lepiej mnie słyszała.– Lena Cię dzisiaj odwiedziła i przesyła ucałowania od dzieci i Igora, wiesz? Mówiła, że wpadnie jeszcze potem.


                Nie zareagowała, ale to nic. Ona właściwie nigdy nie reaguje, ale wiem, że mnie słyszy. Zresztą mam wrażenie, że lubi jak do niej mówię, choć niczego nie mogę być pewna. Łapię ją za rękę, ale nawet nie wiem czy to czuje. Jej dłonie są zimne, szczupłe, ze starczymi przebarwieniami, jasne. Ona zresztą cała jest taka blada, jakby sina. Zresztą co się dziwić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz była na słońcu. A kiedyś tyle spacerowałyśmy. Głaszczę ją, bo to chyba jedyny sposób, w jaki teraz mogę przekazać jej miłość. Kiedy jest taka krucha. Niech wie, że jestem z nią.


Mamaćka, czy Ty się uśmiechasz? Przysięgam, ze widziałam uśmiech na Twoich ustach, wiem że tam był! Ty taka blada teraz, taki uśmiech to złoto zobaczyć u Ciebie.


                Nigdy nie zapomnę jej uśmiechu. Myślę, że to ostatni raz kiedy tu jestem, już nie wrócę do Petersburga. Swietlana i Lena zajmą się wszystkim, ale gdy już pożegnam mamę, nikomu tu nie będę potrzebna. Cała radość tego miasta dla mnie umrze razem z nią.


                Coś się dzieje, dlaczego ona tak się trzęsie i jęczy. Coś musi być nie tak, a ja znowu nie wiem co się dzieje. Może chce coś powiedzieć, a może znowu ją boli. A może to już teraz.


Kocham Cię Mama, ja też Cię kocham. – Poczułam, że łzy spływają mi po policzkach, ale szybko je otarłam. Poprawiłam jej poduszki. – Ale teraz odpocznij dobrze? Odpocznij trochę, a potem przyjdę Ci poczytać. Śpij.


Uspokoiła się i znowu tylko siedzi i oddycha. Jest coraz słabsza, to widać. Ale to jeszcze nie dziś.

0 komentarze:

Prześlij komentarz